Na jednym z warsztatów głosu robię takie zadanie: chętna osoba wychodzi przed innych i mówi określone zdania. Okazuje się, że zdania, które mówimy stojąc wśród innych – nie sprawiają takiego problemu, jak te, które mówimy stojąc choćby kilka kroków przed innymi. Co się wtedy dzieje? Przeszkody. Głowa mówi: “będzie błąd”. Gardło się zaciska, nogi trzęsą. Otwiera się wewnętrzna niemoc. Głos mimo, że przed chwilą był – nagle zanika.
Szkoda, że nie uczymy się tych przeszkód pokonywać już w szkole. W ogóle, nigdzie właściwie nie uczymy się panować nad tym stresem i brakiem wiary w to, że damy radę.
A przeszkód jest więcej. Bo najpierw sam myślisz, że głosu to właściwie nie masz. Poza tym znajoma/ciotka/nauczycielka/nieznajomy na fb(!) powiedział Ci, że głos masz słaby. I jeszcze kiedyś publicznie występowałaś, miałaś gorszy dzień i faktycznie nie wyszło najlepiej – to już będziesz pamiętać do końca życia, że głos mocny mają inni, ale nie Ty. Aha! I jeszcze nie najlepiej wymawiasz literę “r” a bez tego to nawet nie ma co próbować. No i … nie masz prostych i białych zębów, więc lepiej nie kombinować, nie używać ust, żeby nie było widać tych zębów.
To niestety nie są wymyślone przeze mnie przeszkody. Są prawdziwe. I wcale nie są śmieszne, niestety.
Nie mam pocieszenia, że one znikną tak po prostu a wtedy głos sam się wydobędzie. Ale na początek wybierz jedną małą przeszkodą – i oswajaj ją:) Jak w “Małym Księciu” 🙂 Może być tak, że nie zniknie całkowicie nigdy, ale zdecydowanie mniej będzie przeszkadzać w sile Twojego Głosu – taka oswojona przeszkoda:)