gBaltico1small

Jest wiele osób, które chciałyby śpiewać. Niekoniecznie na scenie. Niekoniecznie, ze światowymi chórami. Nie w Metropolitan Opera. Ale… chciałyby śpiewać dla przyjemności. Dla siebie, dla dziecka, dla męża, z przyjaciółmi, w kościele. Z grupą osób, jako hobby. Śpiewać dla rozwoju osobistego. Dla zdrowia. I z miliona jeszcze innych, głęboko ukrytych powodów. Jest jednak wielkie ALE. Wstyd.

Są dwa rodzaje wstydu (a pewnie więcej). Jeden, to ten wynikający z kultury naszego społeczeństwa. Społeczeństwa ludzi nierozśpiewanych. W szkole nie śpiewamy wcale, albo bardzo mało. Muzyka, sztuka – zwykle lekcje, na których odrabia się zadania domowe z innych przedmiotów. Ewentualnie przeczekuje do końca. Oprócz szkoły to już właściwie nigdzie. Są różne zespoły, chóry- ale to już przeważnie dla ludzi ukierunkowanych muzycznie, nastawionych na muzykę zawodowo, lub bardzo hobbystycznie. Dla osób, które miałby ochotę spotkać się, od czasu do czasu, i bawić wspólnym śpiewem – miejsca właściwie nie ma. Śpiewa się jeszcze w kościele, jednak to też, przeważnie nie jest atmosfera Gospel. W ten sposób, śpiewanie odkładasz gdzieś w głowie na potem, na mruczenie przy gotowaniu, w samochodzie i pod prysznicem. Często nawet nie wiesz, jaką radość by Ci sprawił normalny, zdrowy śpiew w przyjaznej atmosferze.

Drugi wstyd, to ten osobisty. Wstydzisz się, bo nie wiesz czy potrafisz. Często myślisz, że na pewno nie. Nawet jeśli wiesz, że idzie Ci całkiem nieźle – boisz się oceny. Myślisz, że na pewno ktoś wyłapie Twoje potknięcia, na pewno ktoś śpiewa lepiej. I może byś nawet chciał, ale jakoś głupio tak i po co. Powiem Ci, że z całą pewnością, ktoś śpiewa lepiej. I prawdopodobnie, ktoś wyłapie Twoje błędy. Ale właściwie co z tego? To chodzi o Ciebie a nie o tego ktosia.

Oba rodzaje wstydu są normalne, są naturalne. Nic dziwnego, że się wstydzisz. Powiem Ci więcej – to w pewnym stopniu pozostanie na zawsze. Jeśli się odważysz, jeśli się przekonasz – świetnie. Najlepiej zacznij w domu, przyzwyczaj się do swojego głosu, choć odrobinę. Potem śpiewaj z kimś. Znajdź swoje miejsce, osoby z podobnym podejściem, z chęcią  śpiewania dla przyjemnego spędzania czasu. Śpiewania niedoskonałego – ale stale ulepszanego. Dla przyjemności.

Po pewnym czasie wstyd się zmniejszy. Zmniejszy zdecydowanie, ale nie za każdym razem i nie całkowicie. Tak to już jest, psychologia ma zapewne na ten temat wiele do powiedzenia. Ja natomiast podpowiem Ci: nie walcz z tym, tylko próbuj oswoić. Zaakceptuj swój wstyd, powiedz to na głos. Do siebie, do osób, z którymi śpiewasz. Przecież to nic złego! Wiele osób tak ma i to normalne.
Gdy zaakceptujesz i zaczniesz oswajać swój wstyd – nie pozostanie Ci nic innego jak zacząć śpiewać – wymówek przed samym sobą będzie coraz mniej.

Na koniec powiem Ci jeszcze, że ten proces jest długi, bardzo długi – ale najważniejsze jest zacząć, bo wiedz, nie jesteś sam ze swoim wstydem.